06/12/2003

Polowanie w Trąbkach Wielkich, obw. 84.


Obecni na polowaniu:

Pokot:
  1. Jan Malinowski, prezes z KŁ Jeleń
  2. Marek Szymborski, prowadzący
  3. Piotr Gawlicki, prezes
  4. Jan Gryń, łowczy
  5. Roman Łącki, przew. kom. rew.
  6. Władysław Caboń
  7. Piotr Caboń
  8. Krystian Konkol
  9. Zygmunt Kowalczyk
  1. Tomasz Łącki
  2. Dariusz Literski
  3. Ireneusz Ożóg
  4. Andrzej Nowacki
  5. Józef Stachowski
  6. Zbigniew Szymborski
  7. Artur Słubik, organizator
  8. Andrzej Szreder, organizator
  • dzik x 1, Marek Szymborski
  • dzik x 1, Andrzej Nowacki
  • lis x 1, Józef Stachowski
Polowanie rozpoczynało się przy ładnej pogodzie, ale prognoza była jednoznaczna: wiatry, opady śniegu i deszczu, nie dawała dobrej perspektywy. W pierwszym miocie po prawej stronie szosy obeszło sie bez strzału. Nikt niczego nie widział. Drugi miot to Zimna Góra. 10 oddanych strzałów sugerowało, że były dziki i rozbiegły się na różne strony. Rzczywiście, dzika strzelił Andrzej Nowacki i Marek Szymborski. Strzelał również Dariusz Literski, ale mimo dobrej pracy posokowca, dzika najprawdopodobniej tylko draśniętego obcierką nie podniesiono. Inni widzieli też dziki, ale były zbyt duże, a na takie dzisiaj nie polowano. W trzecim miocie, aż za linię telefoniczną padł lis strzelony breneką na 5 m przez Józefa Stachowskiego. Cały tułów lisa pokryty był skorupą parcha. Teraz jeszcze miot z powrotem wzdłuż szosy, w którym nic nie strzelono i wszyscy udali się do gawry na posiłek. Nad ogniskiem ustawiono rożen i były kiełbaski pieczone na ogniu.
Po śniadaniu mioty brano po lewej stronie szosy. W dwóch pierwszych cisza, ale w trzecim przy polu w rogu lasu od strony Kaczek były dziki i lis. Dziki strzelali Tomasz Łącki i Dariusz Literski, ale pudłowali, może dlatego, że w momencie ruszenia dzików spadła na wszystkich ściana gradu ze śniegiem, a wiatr osiągał swoje maksimum. Lis też uratował skórę. Wprawdzie dzik strzelany przez Tomka dawał krople farby, ale był to chyba tylko draśnięty rapeć, co wynikało ze śladów farby na tropie, a pies poprowadził trop kilkaset metrów i zrezygnował. Nie strzelono już nic więcej, ale ostrzono sobie już zęby na polowanie w niedzielę, bo pogoda miała się zmienić na zupełnie zimową.

Przed polowaniem.

Przed polowaniem.

Jest pierwszy dzik.

Jest pierwszy dzik.


Jest drugi dzik.

Jest drugi dzik.

Jest drugi dzik.

Jest drugi dzik.


Jest też lis.

Pieczone kiełbaski.

Królowie.

Dziki otrąbiono.


Po pokocie.

Po pokocie.

Strona główna Kronika 2001/2002