23/12/2006 |
Polowanie wigilijne w Postołowie, obw. 89.
|
Obecni na polowaniu: |
Pokot: |
- Marek Szymborski, łowczy, prowadzący
- Piotr Gawlicki, prezes
- Jerzy Makowski, skarbnik
- Ireneusz Ożóg, , sekretarz
- Franciszek Dobek, podłowczy
- Paweł Caboń
- Zenon Dyś
- Roman Dobek
- Rysiek Grulkowski
- Jan Każyszka
- Marek Kowalczyk
- Zygmunt Kowalczyk
|
- Krystian Konkol
- Tomasz Łącki
- Jan Lewandowski
- Dariusz Literski,
- Marek Łagowski
- Marek Łukaszewicz
- Edmund Nieżórawski
- Józef Stachowski
- Henryk Tisler
- Jan Kupiec, dołączył do kolacji
- Stanisław Lichoń, dołączył do kolacji
- Arkadiusz Szturo, dołączył do kolacji
- Andrzej Nowacki, dołączył do kolacji
|
- dzik x 2, Tomek Łącki, król
- dzik x 1, Paweł Caboń, vice-król
- dzik x 1, Zenek Dyś, vice-król
- lis x 1, Marek Szymborski
|
|
Tradycyjne polowanie wigilijne objęło prawą stronę lasu Postołowa. Na zbiórce stawiło się 21 myśliwych, a do odstzrału mieli tylko dziki, lisy i jenoty, bo plan pozyskania jeleni był już w obw. nr 89 wykonany. Do kolacji wigilijnej po polowaniu dołączyło jeszcze czterech kolegów, którzy nie mogli uczestniczyć w polowaniu.
Po zbiórce w podleśnictwie Postołowo polowanie rozpoczęto pędzeniem buczków wzdłuż pola golfowego. W miocie były byki i watacha dzików, z której warchlaki strzelali bez powodzenia Piotr Gawlicki i Darek Literski. Dodatkowo Irek Ożóg próbował strzału z zabezpieczonej broni, a Józek Stachowski patrząc na sąsiada z lewej, nie zauważył, dzika przesadzającego drogę po jego prawej stroni. Za to Paweł Caboń na stanowisku z tyłu miotu strzelił warchlaka. W drugim miocie, który obejmował dalszy ciąg lasu wzdłuż pola golfowego, były dwie watachy dzików i pojedynek. Z watach Tomek Łącki strzelił dwa warchlaki,a Zenek Dyś jednego. Pojedynek wyszedł bez strzału. Do dzików strzelał bez powodzenia Irek Ożóg i powtórnie Darek Literski.
W miocie trzecim i czwartym obyło się bez strzału, a po nich była przerwa na posiłek. W miocie piatym i szóstym również cisza, żeby w ostatnim miocie Marek Szymborski strzelił lisa. Po nim wszyscy skierowali się w kierunku podleśnictwa Postołowo i dopiero wtedy nastąpiło zdarzenie, które zakłóciło spokój i samopoczucie obecnych na tym uroczsytym polowaniu. Kolega Józek Stacdhowski tak nieszczęśliwie postawił stopę na mokrej gałęzi, że przewrócił się i złamał nogę w podudziu. Obecni przy tym koledzy natychmiast unieruchomili mu nogę dwoma kijami przywiązanymi do podudzia, zadzwonili po pogotowie, zamawiając je przed główne wejście pola golfowego, a Józka usadowili półleżąco nam pickup'ie, którym wywieźli go z lasu, a następnie na spotkanie z karetką pogotowia. Samochód kol. Stachowskiego zabrał Jan Lewandowski i udał się za karetką do Gdańska. Na szczęście kość nie była jakoś skomplikowanie złamana i po założeniu gipsu Józek Stachowski był w domu późnym popołudniem.
Stół wigilijny w Demlinie był obficie zastawiony jadłem i piciem. Kolację otworzył prezes koła Piotr Gawlicki, wspominając Władka Cabonia, który jeszcze rok temu na wigilii był z nami, a w tym roku odszedł do Krainy Wiecznych Łowów. Złożył życzenia wszystkim zebranym, życząc im wszystkiego najlepszego, zdrowia, pomyślności w życiu rodzinnym i zawodowym oraz takiej samej atmosfery w kole jak w mijającym roku, kiedy to członkowie poprzedniego zarządu i ci nowo wybrani w maju, ściśle współpracowali dla dobra koła. Po tych życzeniach każdy z każdym łamał sie opłatkiem, skłądając sobie indywidualnie najlepsze życzenia. Po obfitym posiłku, jak zwyczaj każe, śpiewano kolędy i wspominano "dawne dobre" czasy, tak jak zawsze kiedy spotykają się członkowie naszego Koła.
|
|