30/12/2006 |
Polowanie w Kłodawie obw. 84
|
Obecni na polowaniu: |
Pokot: |
- Paweł Caboń, prowadzący
- Piotr Gawlicki, prezes
- Marek Szymborski, łowczy
- Edward Wójcik, gość
- Zenon Dyś
- Roman Dobek
- Marek Kowalczyk
- Zygmunt Kowalczyk
- Krystian Konkol
|
- Tomasz Łącki
- Dariusz Literski,
- Marek Łagowski
- Włodek Machczyński
- Edmund Nieżórawski
- Andrzej Nowacki
- Romuald Zygmański
oraz Krzysztof Wnęk z Czekanem, gończym polskim.
|
- dzik x 1, Marek Kowalczyk, król
- lis x 2, Roman Dobek
- lis x 1, Piotr Gawlicki
- lis x 1, Andrzej Nowacki
|
|
To ostatnie polowanie w 2006 r. odbyło się w lesie Kłodawy. Przybyło 16 myśliwych, a do odstrzału były jelenie, dziki, lisy i jenoty. Po zbiórce przy zabudowaniach Pawła Cabonia, prowadzącego dzisiejsze polowanie, trzeba było przejść około 300 m do lasu. W pierwszym miocie do lisa strzelał Tomek Łącki, ale bez powodzenia. Na dwa nastęne mioty wszyscy przeszli rzekę. W drugim miocie, który obejmował tarniny na skarpie, dzików nie było. Za to w miocie trzecim, zagajniku świerkowym, dziki były.
Watacha uderzyła na rzekę i strzelał Tomek Łącki, a Romek Zygmański odpuścił, bo wyszedł na niego duży dzik i nie był pewien, czy to nie locha. Z miotu próbowąły wyjść dwa lisy, pierszy na Romana Dobka i przez niego został strzelony, a drugi na pole flankowane przez 4 myśliwych, gdzie położył go Piotr Gawlicki. W miocie pozostał jeszcze jeden warchlak, który wybral zupełnie inny kierunek ucieczki niż pozostałe dziki i wyszedł na szczyt miotu pomiędzy Romanem Dobkiem i Markiem Kowalczykiem. Strzelili równocześnie i dzik zrolował w miejscu trafiony w czaszkę. Trudno było ustalić kto trafił, bo w czaszce był tylko jeden otwór po kuli, jakby wyjście, a gdzie wejście? Dopiero szczegółowe poszukiwania wykazały, że wejście kuli było w samym środku ucha, jakby kula wpadła w głąb małżowiny. Ponieważ było to lewe ucho, trafić mógł tylko Marek Kowalczyk.
W miocie czwartym obyło się bez strzału, a po nim była przerwa na posiłek. W miocie piątym, pierwszym do wsi Kłodawa, do byka strzelał Włodek Machczyński, trochę zdziwiony, że nie strzela Krystian Konkol, obok którego byk przeszedł na odległość 5 m. Włodek nie wiedział, że Krystian nie ma uprawnień selekcjonerskich. Strzelanmy byk nie zaznaczył strzału, a Krzysztof Wnęk z psem i Włodkiem przeszli połowę lasu po tropie byka, bez kropli farby. Byk przez wąwóz kierował się do Trąbek Wielkich. W miocie tym do lisa strzelał i położył go Andrzej Nowacki. Potem jeszcze miot szósty beż żadnej historii i po nim wszyscy skierowali się z powrotem do zabudowań Pawła Cabonia.
Tu prowadzący po konsultacji z członkami zarządu zdecydował się wziąć jeden miot w lesie Trąbek Wielkich, gdzie mógł schronić się strzelany byk i mogły być dziki. Samochodami podjechano pod las, gdzie przepędzono zagajnik bukowy od strony wsi Kaczki. Jeleni nie było, ale był dzik pojedynek, który przez stanowisko numer 1 wyskoczył z miotu i był nieskutecznie strzelany przez Zenka Dysia.
Po tym miocie odbył się tradycyjny pokot i dekoracja króla polowania, którym został Marek Kowalczyk. Przed rozjechaniem się do domów każdy każdemu składał życzenia wszystkiego najlepszego w Nowym Roku. Nastęne polowanie za tydzień w Wymysłowie, ale już w 2007 r.
|
|