Początek polowania, mioty w Kamirowskich Piecach, to mgła ograniczająca widoczność. Zobowiązanie wobec rolnika, który uprawia ca 20 ha kukurydzy na ziarno nakazywało pędzić rano bagna i tę kukurydzę w Kamirowskich Piecach. W bagnie był byk, który mógł być strzelany, ale nie było go w planie polowania. Dzięki wcześniejszemu rozpoznaniu w tygodniu uprawy kukurydzy, które zrobił prezes i sporządzeniu mapy uprawy, myśliwi mogli samochodami lub pieszo udać się na wyznaczone stanowiska, choć uprawy z drogi nie było we mgle widać. W kukurydzy był byk z łanią, która wyszłał z miotu nie strzelana oraz dziki. Wataha podchodziła pod linię myśliwych, ale nie wyszła, a jeden wycinek był strzelany przez Mariusza Dobka. Dzik się wywrócił i wydawalo się, że pisze testament, ale po chwili wstał i uciekł. Poszukiwania w psem nie dały rezultatów - musiał otrzymać kule na pióra i zdrowy uciekł.
Byla już godzina 11:30 i myśliwi przejechali do lasu w Postołowie, gdzie czekały na nich flaki i kiełbasa. Po posiłku i kawie wzięto trzeci miot, czyli bagno po lewej stronie Postołowa. Chmara jeleni, 5 sztuk, wyszła tyłem na wieś w kierunku Wymysłowa i nie była strzelana. Jako czwarty miot i w rezultacie ostatni, pędzone były bagna Ełganowa. Na rzekę wyszłą jedna łania, strzelana wpierw przez Marka Szyborskiego, potem przez Andrzeja Szredera i w końcu, po około 600 metrach, przez Arka Szturo - sumarycznie 7 strzałów. Arek i Andrzej poszli za nią z psem po farbie i dostrzelili po około 500 m.
Zainteresowani uznali, że łanię trafił ostatni strzelający, strzałem przez szynkę na kręgosłup. Kiedy jednak zwieziono łanię na zbiórkę, prezes i prowadzący polowanie sekretarz podważyli tę wersję, ponieważ wskazany wlot kuli nie odpowiadał kuli z broni gwintowanej, tylko kuli z broni o lufach gładkich, co mogło wskazywać, że jeżeli jest to jedyna kula, która unieruchomiła łanię, to należy się ona strzelajacemu z takiej broni Andrzejowi Szrederowi. Stanął nawet zakład, pomiędzy Arkiem i prezesem, że nie może to być wejście kuli z broni gładkiej, tylko z broni gwintowanej, a rozstrzygnięcie miało dać skórowanie łani. Kiedy łanię przełożono z bagażnika Mariusz Dobka na bagażnik prezesa, ten ostatni mocując tuszę zauważył, że 2 cm od wykrojonego odbytu jest wlot kuli z broni gwintowanej. To więc, czy kula od tyłu czy breneka od szynki unieruchomiła zwierza, mogło okazać się tylko po oskórowaniu.
Skórowali zainteresowani Arek i Andrzej, a rozstrzygał prowadzący polowanie Irek Ożóg. Po zdjęciu skóry wszystko było jasne. Kula z broni gwintowanej weszła przy odbycie i wyszła szynką, przerywając tętnicę i naruszając kręgosłup. Przy takiej konkluzji, strzelcem łani mógł być również Marek Szymborski, który drugi strzał oddał od tyłu. Po ściągnięciu skóry z przedniej części tuszy, pod kręgosłupem na wysokoci spóźnionej komory był jeszcze jeden przestrzał z broni gwintowanej na puste, nie robiący krzywdy i ten został wykluczony jako powodujący unieruchomienie łani. Prowadzący przeanalizował wszystkie możliwości, czyje kule były w tuszy, a ponieważ wlot od strony odbytu był połozony wyżej od wylotu, strzał musiał być oddany z góry w dół, a tak z ambony strzelał Arek Szturo i jemu medal króla zostanie wręczony na następnym polowaniu. Strzał pod kręgosłupem był najprawdopodobniej pierwszym strzałem Marka Szymborskiego, bo wlot i wylot były na tej samej wysokości. Potwierdzał to również prezes, który widział łanię zaznaczjącą w skoku pierwszy strzał Marka.
|